Dla ludzi grajacych na otsie
mikmas.no-ip.org
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Profil
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Zaloguj
Forum Dla ludzi grajacych na otsie Strona Główna
->
Karczma
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
NIE
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
Wazne sprawy
----------------
Świat rl tibii
Ots
Błędy
Nasz Ots
----------------
Pomoc
Handel
Zakurzone kroniki
Questy
Skriny
Księstwa
----------------
Mag
Druid
Paladyn
Knight
Rozrywka
----------------
Spam
Karczma
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
Bunia
Wysłany: Nie 15:03, 18 Sty 2009
Temat postu:
Ja tam nic nie mam do tych klimatów
Po 1 powiem Ci, że początek mnie bardzo zaciekawił, przyjemnie się czytało, aż... doszedłem do kończącej strofy... xp postarałbyś się bardziej i by było git.
Co tu jeszcze dodać... AAAAAAA Xd Adrianov Adeusov Adrzejovic - myślę, że w szkole nie muszę się tak do Ciebie zwracać
?
ADi
Wysłany: Nie 13:32, 18 Sty 2009
Temat postu:
Musze znaleźć inne forum xD
Sesek
Wysłany: Nie 13:31, 18 Sty 2009
Temat postu:
Treść dobra, ale nie lubię czegoś takiego. Najbardziej lubię opowiadania ze średniowiecza albo z jakiejś przygody na ots
Mati
Wysłany: Nie 13:03, 18 Sty 2009
Temat postu:
Nie lubie takiego klimatu, juz w 1/3 czytania oslablem i czulem, ze nie dotrwam, do konca. Przykro mi, niemoge ocenic.
ADi
Wysłany: Nie 12:43, 18 Sty 2009
Temat postu: Opowiadanie o radzieckim soldacie
Opowiadanie to jest czystą fikcją literacką, nie jest oparte na żadnym wydarzeniu historycznym.
Gdzieś na stepach Rosji, styczeń 1943...
Oficer, dowódca kompanii czołgów lejtnant Adrianov Adeusov Adrzejovic wpatruje się w nieskończone łany zboża zryte lejami i strute ołowiem pocisków przykryte grubą warstwą śniegu. Stojąc na wieży czołgu z lornetką w ręce i mapnikiem przewieszonym przez pierś wygląda jak pomnik.
- Towarzyszu lejtnancie! Już czas! - krzyczy z wieży dowódca innego czołgu
Adrianov wkłada hełmofon, wślizguje się do wieży i zamyka właz.
Czołgi ruszyły z początku leniwie i powoli. Szybko jednak przyśpieszyły. Pędziły szybko wyrzucając spod gąsienic śnieg.
- Dojeżdżamy do wzniesienia, za nim możemy spotkać wszystko – tłumaczy Adrianov.
- Trzymamy szyk? - pyta dowódca innego czołgu przez radio
- Trzymamy szyk i gaz do dechy! - odpowiada lejtnant
Czołg Adrianova szybko i zgrabnie wspina się na wzniesienie, otwiera właz by szybkim spojrzeniem obeznać się z sytuacją. To co zobaczył przeszło jego najśmielsze oczekiwania. Był to cały batalion przeciwpancerny w głębokich okopach i dobrze dobranych stanowiskach. W czołg lejtnanta uderza pocisk. Rykoszet, odbija się i spada 100m przed nimi. Dopiero później usłyszeli huk działa. Adrianov szybko opamiętawszy się, zamyka właz i rzuca rozkazami raz za razem.
- Trzymać szyk! Cała naprzód! Ładowniczy odłamkowo-burzącym i walcie w stanowiska dział!
Adeusov wygląda przez peryskop. Coraz gęściej uderzają pociski wrogich dział wzbijające gejzery ziemi i śniegu. Na pełnym gazie czołgi walą z dział raz za razem, niecelnie, jednak to dezorganizuje obronę wroga.
Nagle w czołg Adrianova uderza kolejny pocisk, tym razem skutecznie. Odłupuje kilka traków gąsienicy. Czołg szybko z niej zjeżdża i skręca na drugiej gąsienicy odkrywając cały swój bok dla dział niemieckich. Adrianov każe się ewakuować. Gdy otwierają się włazy stada kul z broni maszynowej spadają na pancerz czołgu. Jedna z nich dosięga wyskakującego mechanika prosto w szyję. Ten upada na śnieg, który barwi na czerwony kolor. Reszta chowa się za czołg. Działa wroga nadal biją w czołg Adrianova. Większość rykoszetuje z przerażającym gwizdem. Jeden niefortunnie trafia w zbiornik paliwa. Z włazów czołgu momentalnie bucha płomień.
- Wycofujemy się! - krzyczy lejtnant
Wiedział co mówi, w każdej chwili może dojść do wybuchu pocisków, które zostały w czołgu. Ledwie odbiegają od czołgu, a kule niemieckich karabinów maszynowych już podrywają w górę śnieg pod ich nogami. Jedna trafia w nogę ładowniczego. Towarzysze nie mogą mu pomóc. Odbiegają od czołgu ledwie na 10-15m i następuje wybuch. Podmuch rzuca ich o śnieg. Wieża pojazdu odskakuje na kilka metrów zaś setki odłamków pancerza zmierzają we wszystkie strony. Kilka spada obok czołgistów i z sykiem stygną w śniegu. Zza wzniesienia wyłania się radziecka piechota. Adrianov z radiotelegrafistą i celowniczym działa dołącza do nich. Ruszają do wściekłego szturmu z okrzykiem na ustach. Jednak od niemieckich stanowisk dzieli ich dobre 500m przez śnieg i żadnego schronienia przed kulami i odłamkami. Czołgiści rozpinają hełmofony pod szyjami, wyjmują pistolety z kabur i ruszają do szturmu wraz z piechotą i pozostałymi czołgami. Działa wroga walą bezustannie to w czołgi to w piechotę. Kilku żołnierzu już skosiły kule jednak nikt nie zatrzymał się by im pomóc. Odłamkowe pociski coraz celniej uderzają w szeregi szturmowców. Nagle jeden uderza tuż przed Adrianovem. Ten słyszy tylko huk, a podmuch wywraca go do tyłu i zrywa z głowy hełmofon. Lejtnant powoli klęka widząc koło siebie biegnących piechurów. Jest ogłuszony pociskiem, słyszy tylko przeszywający gwizd. Z jego nosa i uszu płynie krew. Na szczęście nie został raniony odłamkiem. Zgubił swoich czołgistów lecz rusza dalej do ataku. Nadal słyszy w uszach cichy ale przeszywający gwizd. Pociski nadal nieustannie spadają na piechotę zabijając pojedynczych żołnierzy. Jednak powoli dobiegają do okopów. Jeden z piechurów wyrywa się do przodu. Przyklękuję i ciska granatami w okopy. Jeden z granatów rozrywa obsługę karabinu maszynowego. Drugi wybucha gdzieś w okopach wyrzucając w górę ziemię. Trzeciego rzucić nie zdążył. Wrogie działo już skierowało na niego lufę i wystrzeliło śmiercionośny pocisk trafiając centralnie w żołnierza. Jego szczątki były wszędzie, a w miejscu gdzie klękał zostały tylko czarno - czerwony nalot na śniegu. Adrianov zresztą piechurów wskakuje do okopów. Żołnierze biją się na bagnety straszliwie krzycząc. Co chwila wybuchają granaty dosłownie wszędzie. Lejtnant zauważa wybiegającego w przerażeniu niemca z okopu. Adrianov celuje z pistoletu mając na muszce młodego, jasnowłosego niemca bez hełmu z karabinem w ręku. Oddaje dwa strzały. Druga kula trafiła go w kręgosłup. Wrogi żołnierz pada jak worek kartofli. Strzelanina cichnie. Pojedyncze strzały słychać coraz rzadziej. W końcu żołnierze wykrzykują swoją radość z wygranej bitwy. Obok przejeżdżają przez okop radzieckie czołgi. Lejtnant Adrianov osuwa się po ścianie okopu. Siada czując się słaby. Była to jego pierwsza bitwa, czuje swoją winę w utracie swoich ludzi. Jednak wie dobrze o tym, że ta bitwa nie była jego ostatnią...
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin